piątek, 9 marca 2018

UNDERTALE: UNDERVOISE - Biel splamiona szkarłatem

Opis: Dla potworów głos jest równie ważny co ich dusza.  W przeciwieństwie do ludzi świadczy on o ich sile, czy magi i posiada niesamowite umiejętności.
Ludzie nie znali pełnych umiejętności i w obawie przed nimi wygnali je do podziemi góry Ebott gdzie żaden człowiek nie był w stanie ich usłyszeć.
W potworach nieme (słabe) potwory są uważane za gorsze, a ludzie to znienawidzony gatunek. Dlatego One, potwór o wyglądzie podobnym do człowieka, nie jest akceptowana przez większość mieszkańców Podziemia.

W tym universum Frish i Chara to rodzeństwo. Frisk jest niemową i fascynuje go podziemny świat, natomiast Chara nienawidzi potworów bardziej niż te ludzi i pragnie ich upadku.
Gaster jest kochającym ojcem (na swój sposób) dla Papyrusa i Sansa.

(To opowiadanie poszukuje chętnego, który przyodzieje je w okładkę)


Biel splamiona szkarłatem (obecnie czytany)
...

Ten dzień rozpoczął się dla One tak jak zawsze. Doktor Grace przyszła ją obudzić i zbadać. Najpierw kobieta odłączyła kroplówkę, potem  pytała o samopoczucie dziewczynki na co siedmiolatka powiedziała tylko "nie boli"
Kobieta zapisała coś w tabeli i kucnęła przed dzieckiem.
-Dzisiaj będziesz miała trochę więcej badań.  Dasz rade prawda?- pytanie było zbędne.  One i tak musiała się zgodzić.  To była kwestia jej życia,  wszystko dla jej zdrowia.
Kobieta wstała i wyprowadziła dziewczynkę z pokoju. Szły białym korytarzem. Mijali je inni dorośli w białych kitlach. Czasem kobiety prowadzące jakieś dzieci, tak jak Grace One.
W tłumie dziewczynka dostrzegła dziewczynę... Chyba... Wyglądała jak koziołek, ale chodziła jak człowiek. Zamiast kopytek miała dłonie i łapki jako stopy. Ciągle pytała dorosłych.
-Gdzie jestem?  Chce do domu- wołała przez łzy. One widziała tylko jak otaczają ją dorośli i starają się ją uspokoić.
-Pani Grace, kto to?-zapytała dziewczynka.
-Kolejne dziecko znalezione na zewnątrz-powiedziała kobieta. Dziewczynka mruknęła cos pod nosem. Mówili jej o "zewnętrzu" Mówili że nie da się tam żyć.  Że ja z tamtąd uratowali, ale muszą wyleczyć to co "zewnętrze" z nią zrobiło.
W końcu pani doktor otworzyła jakieś drzwi i  wprowadziła małą do środka.
-Witaj One. Jak się czujesz? - zapytał mężczyzna siedzący na obrotowym fotelu.
-Zmęczona-powiedziała mała siadają na krzesełku obok doktora.
-No dobrze... Po biorę ci krew i podamy ci cos pobudzającego- to mówiąc dorosły wziął strzykawke i podpinając do wenflona zaczął pobierać krew dziewczynki.
Gdy srebrzysto-złota ciecz wypełniła trzy strzykawki mężczyzna podpiął dziewczynce kroplówkę nie mówiąc nic o jej zawartości.
-Idź coś zjeść One. Gdy kroplówka się opróżni przeprowadzimy resztę badań.
Mała przytaknęła na słowa mężczyzny i razem z dr. Grace opuściły pomieszczenie. 
-Chcesz zjeść w swoim pokoju, czy wolisz na stołówce?-zapytała kobieta. Wtedy oczka One zabłysnęły radośnie.
-A inne dzieci też tam będą?- w jej pytaniu zawarta była wyraźnie wyczuwalna nutka nadziei zmieszanej z radością, co nie zdarzało się często. W prawdzie dziewczynka nie rozumiała tego uczucia, ale było bardzo przyjemne i lubiła je czuć. Jej radość wzrosła, a nawet na twarzy pojawił się szeroki uśmiech kiedy kobieta przytaknęła na jej pytanie. -Chodźmy na stołówkę!- zawołała radośnie. Grace również się uśmiechnęła. Lubiła kiedy dziewczynka była radosna. To dużo bardziej zadowalający widok niż grymas bólu, lub obojętność. Mimo, że dziewczynka miała niewiele powodów by się cieszyć, potrafiła czerpać radość z małych rzeczy.
Kiedy tylko przekroczyły próg stołówki One zaczęła wypatrywać swoich przyjaciół. Wypatrzyła ich bardzo szybko, dostrzegła też, że siedzi z nimi ta nowa. Pomyślała, że skoro siedzi z jej przyjaciółmi to musi być dobrym dzieciakiem.
Odebrała swoją porcje jedzenia i potuptała do stolika przy, przy którym siedziała trójka dzieci. 
-Cześć- zawołała radośnie.
-Oh, hejka One. Poznałaś już Toriel?-zapytał Max. Chłopiec był w wieku One. Posiadał ciemną karnacje, a spod jego grzywki wystawała para rogów. -Mówi bardzo ciekawe rzeczy o zewnętrzu.
-Z tego co nam powiedziała wynika, że istnieje tam życie-wtrąciła Haruka. Ta nie dość że była albinosem posiadała cztery ręce.
One usiadła i wpatrywała się w kozice w szoku.
-To prawda?- wydusiła z siebie. W odpowiedzi dostała skinienie głową.  Dziewczynka patrzyła w swój talerz.  Była zła.  Pierwszy raz w życiu była bardzo zła. Przyjaciele drgneli na ten widok zaniepokojeni. Dorośli zaczęli szeptać między sobą.
-One wszystko dobrze? - zapytał Max kładąc dłoń na jej ramieniu ale zabrał ja jak opatrzony.  Dosłownie.  Dłoń chłopca była lekko czerwona i piekła z bólu.
"Oszukali mnie.  Kłamali. Oszukali. Kłamali" krążyło jak mantra w głowie siedmiolatki. Sama się tym nakręcała. Jej gniew rosną, aż nagle poczuła ukłucie w ramie. Chwile potem nastąpiło otępienie. One zobaczyła jeszcze tylko przepraszającą ją doktor Grace potem... nie wie co było potem.
Obudziła sie w pokoju podobnym do tego jej. Tyle że tu było tylko łóżko do którego była przytwierdzona. Zaczęła się szarpać. Krzyczeć.  Nawet nie wie co. Słowa same wylatywały z jej ust.
Nagle usłyszała jakiś huk. Krzyki. Światło zgasło. Hałas. Strzały... chyba tak.. Pokój rozświetliło czerwone światło.  Zapewne dzięki zasileniu awaryjnemu. Złość One zaczął zastępować niepokój.  W miarę upływu czasu. .. Strach. Nie była pewna kiedy zaczęła płakać. Hałasy były głośniejsze. Podobnie jak krzyki i wołanie ludzi. Coś walnęło w drzwi. One spojrzała w ich kierunku przerażona.
-H-halo?- zapytała cicho, a jej głos drżał ze strachu. Serce biło nienaturalnie szybko. Zobaczyła jak ciemna ciecz wlewa się przez szparę pod drzwiami.  Przełknęła gule w gardle i odezwała się znowu.  Ponownie nikt jej nie odpowiedział. Potem rozległ się wybuch. Za nim kolejny. Następny zburzył ścianę na której stały drzwi, przewracając przy tym łózko dziewczynki.  One nie wiedziała co się dzieje. Nie wiedziała co ma robić.  Była spanikowana. Znowu zaczęła płakać.
Wtedy usłyszała kroki. Coraz głośniejsze.  Głośniejsze.  Aż zza łóżka wyszedł mężczyzna w mundurze z bronią w ręku.  Przyglądał się dziewczynce chwile która dla One była wiecznością. Potem sięgnął po coś i powiedział.
-Obiekt namierzony. Zabieram ją
-Zrozumiano. Wyprowadź ją bezpiecznie  z budynku-odpowiedziało urządzenie. Nieznajomy uwolnił One i kazał jej wstać.
-Kim pan jest?  Co się dzieje? - zapytała.  Ale kiedy wyszli na korytarz zobaczyła.. ciała.  Dorośli leżeli w bezruchu skąpani w kałużach czerwonej cieczy. Oczy dziewczynki otworzyły się szeroko, usta otwarły w niemym krzyku, a serce stanęło na chwile. Mężczyzna coś do niej mówił i szarpał ją za rękę,  ale ogarnięta szokiem One ani drgnęła.
.
.
.
-..e. Hej One!- Toriel trzymała ją za ramiona i lekko trzęsła. Rozejrzała się dookoła.  Mężczyzna który wcześniej ją trzymał leżał teraz nieprzytomny na podłodze. - Musimy uciekać. Wskakuj mi na plecy-nakazała. Dziewczynka usłuchała kozicy. Tak jakby to ona była jedyną, która powiedziała jej prawdę... Właściwie to nie jej.
-Toriel! Gdzie Max i Haruka?- zapytała zmartwiona. Gdy Tori nie odpowiadała ponowiła pytanie.
-Przepraszam...-odpowiedziała w końcu.  - Nie zdążyłam...- po tych słowach zaczęła biec. One po chwili zrozumiała o co jej chodziło. Wtuliła się w kozice i pozwoliła łzą spływać po jej policzkach.
Po chwili One poczuła powiew wiatru.  Otworzyła oczy i rozejrzała się.  Znajdowały się na wzniesieniu jakiejś góry.  W dole widziały wojska ludzi i ... Potworów. Ludzie zmuszali swoich przeciwników do odwrotu. One zacisnęła mocniej piąstki na białym futerku Toriel.
-Nie bój się. Ochronię cię- powiedziała kozica i zaczęła kierować się w stronę szczytu góry. One obejrzała się za siebie. Wojska potworów również zmierzały na szczyt. 
-To-Toriel.. Potwory..- wydukała sparaliżowana strachem One. 
-Nie martw się. Są po naszej stronie- uspokoiła ją starsza. 
Po chwili Tori zmieniła kierunek i zamiast biec na szczyt wbiegła gdzieś... Do jakiejś jaskini, albo tunelu w skale. Był bardzo stromy, ale na szczęście wzdłuż jego ścian wykute były schody. Dziewczyny zbiegały w dół bardzo szybko. Zaczynało robić się coraz ciemniej, a może to One traciła przytomność.. Ciężko stwierdzić.  Nagle coś rozbłysnęło ciepłym światłem. To coś znajdowało się przed kozicą tak, że One nie mogła tego dostrzec. Potem ściany zaczęły przybierać kolor... fioletu. Im niżej się znajdowały tym intensywniejszy był fiolet na ścianach. Z góry słychać było krzyki, nawoływanie i pośpieszanie. W pewnym momencie minęła je... wielka mucha? Potem pająk. Później coraz więcej innych potworów, które nie potrzebowały schodów.
W pewnym momencie rozległ się głośny huk spowodowany najpewniej eksplozją. Z góry zaczęły spadać wielkie głazy. Toriel przyśpieszyła mimo, że była już zmęczona biegiem. Głazy spadały na drewniany konstrukt schodów niszcząc je. Zaczęły spadać... Podobnie jak inne potwory. Na szczęście nie były już tak wysoko. Chwilę przed upadkiem Toriel zdołała schować dziewczynkę w swoich ramionach. Gdy uderzyły w ziemie na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością. Po odzyskaniu świadomości musiała szybko uskoczyć przed kamieniem lecącym w kierunku jej głowy. Inni też byli już na dole. Pająki łapały spadających w sieci, a ci który potrafili latać starali się chwytać spadających. Ci którzy byli w stanie, włączając w to Toriel trzymającą One w ramionach, zaczęli biec w stronę Wrót pomagając innym się uratować.
***
One obudziła się na gołym materacu. Dookoła było ciemno.
-T-Toriel?-zapytała przestraszona. Po chwili usłyszała kroki i do pokoju weszła Tori ze świecznikiem w ręku. -Toriel- powiedziała One uśmiechając się z ulgą. Bądź co bądź... Teraz miała tylko ją. 
-Spokojnie jestem tu. Zaopiekuje się tobą- powiedziała kozica siadając na materacu i  kładąc świecznik na podłodze. Następnie przytuliła dziewczynkę i pogłaskała ją po jej nagiej główce. 
-Ale Toriel.. Dzie my jeteśmy?- One zadała kolejne pytanie.
-To podziemie. Stworzone.. Właśnie na taki wypadek.. By potwory miały się gdzie schować jeśli coś by im zagrażało- wytłumaczyła.
-A co z ludźmi? Przyjdą tu?
-Nie powinni... Podziemie chroni magiczna bariera. Już nigdy żaden człowiek nie skrzywdzi żadnego potwora- to mówiąc starsza ucałowała blade czółko dziewczynki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz